czwartek, 22 grudnia 2011

Essence Circus Confetti 02

Skuszona recenzją na blogu Agnieszki kupiłam sobie ten niezwykły topper! :-) Niestety z braku profesjonalnego sprzętu, nie jestem w stanie pokazać Wam całego uroku tego lakieru, ale starałam się, by zdjęcia uchwyciły choć jego część.
Topper znalazłam w "Naturze", kosztował mnie 7,8 zł, zatem stwierdziłam, że nawet jeśli okaże się to niewypałem - wydatek nie był zbyt duży.
W buteleczce lakier wygląda jak konfetti i mieni się karnawałowo. Nie mogłam się doczekać, aż go nałożę!
 Zdjęcia niestety, jak widzicie, są rozmazane przez światło odbijające się od błyszczących folii. Musicie zatem uwierzyć na słowo, że efekt jest naprawdę super! :-)
Lakier ma konsystencję żelową. Nie wysycha tak szybko, zatem nienarażeni na smugi, jesteśmy w stanie "ułożyć" pędzelkiem równomiernie na paznokciu wszystkie błyszczące elementy. Dzięki temu, już jedna warstwa daje ekstra rezultat bez nachalnego błyszczenia.
Kiedy pomalowałam wszystkie paznokcie - roześmiałam się. Wyglądały jak kolorowe skorupki przepiórczych jajeczek! ;-))) Taki choinkowy, świąteczny efekt, idealny na obecną porę.

Bez top coatu lakier wytrzymuje 3 dni, z top coatem 4-5. Zmywanie nie jest tak tragiczne jak się spodziewałam, jest zatem szansa, że się polubimy i będziemy widywać w manikiurze dużo częściej. Póki co, nakładałam go tylko solo, jednak na sylwestrową zabawę zamierzam go zaaplikować na granatowy lakier, co na pewno uwiecznię na zdjęciach i zaprezentuję Wam!
Jednym słowem - lakier warty swojej ceny, chyba dlatego że ta nie jest duża i bez zbędnego obciążania budżetu możemy śmiało wydać niecałe 8 zł na intrygujące, karnawałowe paznokcie. :-)

sobota, 3 grudnia 2011

Maskara 3D Mariza

Każda firma posiada w swojej ofercie produkty lepsze i gorsze. Hity i kity. Nie inaczej jest w przypadku Marizy.

Tusz 3 D wyglądał obiecująco po wyjęciu z paczki. Z przyjemnością zabrałam się do testów, jednak pierwsze wrażenie było na tyle niemiłe, iż rzuciłam go rozczarowana do kosmetyczki i prawdę powiedziawszy - zapomniałam o nim.

Dziś chciałabym przedstawić, dlaczego.

Informacja od producenta głosi:
"Długie, mocno podkreślone rzęsy sprawiają że spojrzenie jest bardziej wyraziste. Maskara 3D dzięki innowacyjnej, zwężonej na środku silikonowej szczoteczce, lekko unosi rzęsy i perfekcyjnie je rozdziela. Kremowa formuła tuszu oplata nawet najmniejszą rzęsę z osobna dodając jej objętości. Perfekcyjną długość zapewniają specjalnie dobrane woski roślinne, a dzięki zawartości d-pantenolu rzęsy są także doskonale odżywione i elastyczne."
Szczoteczka silikonowa, niezbyt gęsta, ale zapowiada się, że będzie ładnie rozdzielać i wydłużać, z dużą precyzją.
Tusz sam w sobie o umiarkowanej gęstości. Na rzęsach jednak staje się zbyt kremowy jak dla mnie, zbyt mokry. W ten sposób zamiast modelować, szczoteczka jedynie aplikuje tusz na rzęsy. Odnoszę wrażenie, że to jej główna rola.
Efekt niestety nie jest powalający... Wręcz przeciętny. Rzęsy są co prawda ładnie wydłużone, ale nie zauważyłam rozdzielenia niestety. Co więcej - dostrzegam posklejanie... Dałam mu jednak szansę na drugą warstwę...
Niestety, jeszcze gorzej. Nie wiem, czy to ja nie umiem się nim obsługiwać, czy też dostałam wadliwy egzemplarz, bo dziewczyny na blogach są zadowolone z tej maskary. Trwałość też jest średnia, bo w wilgotniejszy lub mroźny dzień szybko odbija się na powiekach.
Zmywa się dobrze i szybko np. płynem micelarnym.

Podsumowując : miałam nadzieję, że odkryję fajny, tani tusz, który da nam naturalny i codzienny efekt. Rozczarowałam się, ale staram się dać mu kolejną szansę i "oswajam go" co jakiś czas. Może w końcu znajdę na niego sposób, a wtedy podzielę się z Wami nowiną. :-)

sobota, 19 listopada 2011

Peeling cukrowy MARIZA z olejkiem z kiełków pszenicy.

Znacie to uczucie, kiedy robiąc peeling, wycieracie się ręcznikiem i... z ciała sypią się Wam dosłownie wiórki naskórka? Ja niestety znam. Moja sucha skóra sypie się nawet bez peelingu, wymaga nawilżania i odpowiedniej pielęgnacji. Jednak peeling był dla mnie znienawidzonym zabiegiem, bo za każdym razem czułam się, jakbym... zmieniała skórę! 
Teraz to się zmieniło! Odkryłam bowiem mój osobisty hit peelingowy. 
Brzoskwiniowy peeling cukrowy z olejkiem z kiełków pszenicy, firmy MARIZA.
Peeling pochodzi ze specjalnej linii SPA, która ma za zadanie nie tylko otoczyć nasze ciało specjalną troską, ale także rozpieścić nasze zmysły.
Po otwarciu - nasz nos atakuje zniewalający zapach brzoskwiń! I nie jest to jakaś syntetyczna woń, a bardzo smaczna, dżemikowa brzoskwinka. Aż chce się go zjeść. ;-)
Peeling zawiera kryształki cukru oraz olejek z kiełków pszenicy bogaty w witaminę E.
Konsystencja jest gęsta, nawet bardzo! Warto, jeszcze przed nałożeniem, rozrobić go trochę z wodą, inaczej może się okazać zbyt ostry dla naszej skóry.
W trakcie używania wydziela ten sam piękny zapach, mam wrażenie, że z mleczno-waniliową nutką. Dodaje energii i rozchmurza, nawet po ciężkim dniu. Myślę, że może też być stosowany podczas porannego prysznica - tak na dobry początek dnia. 
Po użyciu?
Piękna i zdrowo wyglądająca skóra! Aksamitna w dotyku - zauważyłam, że dzięki olejkowi w nim zawartym, skóra jest lekko natłuszczona, jakby po zastosowaniu oliwki. Efekt nawilżenia utrzymuje się przez kilka dni, koniec z suchą skórą. :-)

Opakowanie - poręczny słoiczek. Bardzo wygodne rozwiązanie, z tubki nie zawsze można wydobyć produkt do samego końca.Jest bardzo wydajny, a biorąc pod uwagę to, że działa naprawdę na długo, myślę, że nieprędko zamówię kolejny. Wiem jednak, że zamówię na pewno - jest to mój hit, jak na razie lepszego nie znalazłam. 
Wam też polecam! :-)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Mariza Selective, satynowe cienie do powiek

Czasu coraz mniej, ale nie poddaję się i staram się wciąż kontynuować swoją przygodę z blogiem, bo nic nie daje takiego odpoczynku jak robienie tego, co kochamy, co nas pasjonuje... :-)

Dziś na warsztat - cienie do powiek, które znalazłam w paczuszce od firmy Mariza. Nim wypowiem się o produktach, parę słów o samej firmie.
Firma liczy sobie tyle latek ile Autorka tego bloga, a więc - 23. :-) Producent deklaruje, iż jego kosmetyki od zawsze są wytwarzane na bazie wyłącznie naturalnych składników. "Od wielu lat współpracujemy z renomowanymi producentami surowców kosmetycznych, którzy dostarczają nam wysokiej klasy komponenty kosmetyczne z atestami oraz certyfikatami analizy, (...) przeprowadzamy szereg testów i badań zapewniających ścisłą kontrolę i wysoką jakość naszych produktów. (...) Wszystkie nasze wyroby są przebadane dermatologicznie i mikrobiologicznie. Nie są testowane na zwierzętach."
Co ciekawe, od roku kosmetyki firmy Mariza, możemy zakupić u konsultantek, a jak dotąd na rynku sprzedaży bezpośredniej królowały głównie 2 duże firmy i kilka mniejszych. Z tego co się orientuję, konsultantek jest na razie niewiele, ale to chyba przez słabą rozpoznawalność tej marki, mnóstwo kobiet nie wie jeszcze nawet o jej istnieniu...

Do testowania dostałam cienie pojedyncze, których, o dziwo, nie znalazłam w ofercie na stronie internetowej. Są za to tutaj : Katalog Mariza Selective jesień/zima . Do wyboru są satynowe i matowe cienie. Ja dostałam satynowe, prezentują się one z dyskretnym pobłyskiem. W udziale przypadły mi : "Pudrowy róż" i (prześladująca mnie ;-)) "Śliwka". 
Pudrowy róż
Śliwka

Cienie mają bardzo intensywne kolory i naprawdę satynową formułę. Napigmentowanie jest poprawne, chociaż jeśli chce się uzyskać mocne i zdecydowane smokey eyes, trzeba się trochę napracować i namachać pędzlem. :-) 
Dosyć dużym mankamentem tych cieni jest ich konsystencja. Już jedno dotknięcie pędzelka kruszy cień i sprawia, że nadmiar nie tylko osadza się wokół pudełeczka, ale też powoduje, iż kosmetyk staje się mało wydajny, szybciej go ubywa. Jeśli ktoś jest fanem mocnego makijażu i często używa stałego zestawu kolorystycznego, może prędko zauważyć ubytek.
Sama aplikacja jest już przyjemna. Cienie ładnie się blendują, ale jak wspominałam wyżej - pierwsza warstwa jeszcze trochę prześwituje. 
Z bazą cienie zyskują na intensywności i trwałości - pozostają nietknięte jakieś 6-8 godzin. :-)
Zmywanie bezproblemowe - micelem lub mleczkiem.
Na zakończenie parę ciekawostek:
Powyżej zestawienie wszystkich "śliwek" jakie posiadam. Widać wyraźnie, iż cienie firmy Mollon i Mariza są najbliższe śliwce jeśli chodzi o barwę. Marizowa śliwka, to faktycznie śliwka, a nie zwykły fiolet. :-)
Bliźniacze opakowania cieni Mariza i Paese są dla mnie naprawdę dużym zaskoczeniem! Nie mam pojęcia czy firmy mają ze sobą jakikolwiek związek, jednakże opakowania są identyczne, czasem łatwo o pomyłkę z zakrętką!
A oto makijaż, jaki wyczarowałam dla Was z użyciem tych cieni. Chyba najbardziej śliwkowo-śliwkowy w moim życiu! ;-)

sobota, 5 listopada 2011

Flormar Supershine Miracle Colors U33 + Paczka od Marizy

Witajcie!
Dziś chciałabym Wam przedstawić, po dłuższej nieobecności, lakier, który jest moim faworytem od pewnego czasu. Oczywiście nie jest to raczej kolor polecany do pracy, gdzie obowiązuje dress code, ze względu na niecodzienną barwę. 
Lakier pochodzi z serii Supershine Miracle Colors - jest to seria lakierów Flormaru, z shimmerem, o unikalnym kolorach. 
Moją uwagę przyciągnął niezwykły kolor o nazwie TEAL. 
Teal to po angielsku określenie niebieskiego koloru z pięknym, zielonkawym odcieniem. Zagadkowy, trudny do określenia, ale szalenie przyciągający uwagę!
Lakiery duochromowe są hitem tegorocznej jesieni. Najmodniejsze kolory to zielenie, beże, turkusy i oberżyna. Lakiery duochromowe to lakiery o niejednoznacznej barwie. Najczęściej zależy ona od kąta padania światła, kiedy to możemy zaobserwować ten intrygujący efekt przechodzenia jednego koloru w drugi. Warto tu dodać, że każda kolejna warstwa działa na naszą korzyść, lakiery te często nie kryją przy pierwszej a nawet i drugiej warstwie. Ja nakładałam trzy warstwy. Kolorem wyjściowym, który pojawia się najczęściej jest TEAL - zielono-niebieski, z mnóstwem drobinek i czarną bazą.
Pod światło kolor przechodzi w fioletowy. Fiolet najczęściej i najwyraźniej zaobserwujemy w świetle słonecznym.
Tak, to wciąż ten sam kolor. :-) Tym razem już - w buteleczce fioletowy w 100%, a na paznokciach "teal" pomieszany z fioletowymi refleksami.
Zagadkowy i wzbudzający zainteresowanie. Niejednokrotnie zostałam złapana za rękę, by zainteresowana kobieta mogła dokładnie obejrzeć, jaki tak naprawdę jest to kolor. Zaraz po tym padało pytanie "gdzie taki kupiłaś??". ;-)
Lakier kosztuje 13 zł, jednak kolor U33 jest jedyny duochromem. Reszta kolorów nie jest już tak wyjątkowa, ale również warta uwagi. 
Lakier wygodnie się aplikuje dość szerokim pędzelkiem, jedna warstwa lekko smuży, ale nie pokrywa dostatecznie, więc i tak polecam nałożyć kolejną. Po kilku dniach niestety ściera się leciutko z końcówek.
Jest mały problem ze zmywaniem - drobinki shimmeru "szarpią" i zahaczają o wacik, dlatego możemy zastosować metodę opisywaną niedawno przez Kleopatre : "Zmywanie lakierów brokatowych"
Można też nałożyć top coat jako ostatnią warstwę, aby nadać paznokciom piękny połysk.
Trwałość - około 5-6 dni.
Lakier ten jest ulubieńcem wśród mojej pokaźnej kolekcji. :-)
Więcej pięknych zdjęć z udziałem tego lakieru znajdziecie na tym blogu : http://rebeccalikesnails.blogspot.com/2011/10/flormar-supershine-miracle-colors-u33.html

W zeszłym tygodniu dostałam też obfitą paczuszkę od firmy Mariza, w której znalazłam :

Oj, będzie testowania na najbliższe kilka dni! :-)

wtorek, 18 października 2011

Rainbow Touch, Mollon Cosmetics - czyli odkryj Tajemnice Feng Shui

Razem z lakierem do paznokci, w paczce od firmy czekała na mnie paletka z ciekawymi pod względem doboru kolorystycznego cieniami do powiek. Paletka jest już od paru dni w użyciu, zatem pora napisać, co o niej sądzę. :-)
Opakowanie jest, jak widzicie, naprawdę eleganckie. Litery pobłyskują tęczowo w świetle - cała szata graficzna, nie tylko to, ale także logo firmy... do złudzenia przypominają mi firmę Eveline! Nie wiem skąd to skojarzenie, bo chyba się mylę, myśląc iż firmy są ze sobą w jakiś sposób spokrewnione. Może to zwykły zbieg okoliczności, że obie firmy upatrzyły sobie tego typu kolorystykę.
W środku opakowania znajdziemy lusterko (a na zdjęciu w lusterku znajdziemy kawałek mojego pokoju ;-)).

Prawdę mówiąc, chyba jeszcze nie opatentowałam kwestii przydatności lusterka w paletce. Makijaż wykonuję zazwyczaj w domu, poświęcam mu więcej czasu, niż późniejszym poprawkom, przy dobrym oświetleniu i przed dużym lustrem. Nie zabierałabym też cieni do powiek do torebki TYLKO ze względu na lusterko, ponieważ mam odrębne, a obawiałabym się jakieś sypkiej katastrofy. Tak czy owak - lusterko jest i jeśli komuś się przyda - to rewelacyjnie. ;-)
Pewnie zastanawiacie się, czym jest to białe kółeczko. Nie, nie jest to czwarty cień, a baza pod makijaż. Wedle słów producenta "dzięki bazie makijaż jest doskonale rozprowadzony i trwały przez wiele godzin. Zawiera mikę i talk mikronizowany wyrównujące pory skóry i nadające jej jedwabistości.". Ponieważ od ponad roku nie rozstaję się ze swoją bazą pod cienie, tak i teraz nie potrafiłam jej zdradzić. Nakładałam zatem białą bazę na swoją, rozprowadzoną uprzednio.
Muszę przyznać, iż na tej bazie faktycznie cienie zyskiwały wyrazistości a także bez problemu "pozwalały się" blendować. Pozostawały nietknięte bez względu na pogodę, (a ostatnio nie była ona łaskawa - porywisty wiatr wywołujący łzy w oczach czy ulewny deszcz) przez 11 godzin! To chyba jak na razie rekordzista jeśli chodzi o wytrzymałość.
Nie byłabym sobą, gdybym nie chowała w zanadrzu jakiegoś "ale". ;-)
Jest ono i tym razem. Pomimo całej swojej świetności - cienie osypują się niemiłosiernie. Co z tego, że jedynie przy aplikacji, jeśli po nałożeniu musimy "sprzątać", nakładać znowu korektor i przypudrować, bo inaczej wystąpimy w pięknych zielonych tudzież śliwkowych sińcach pod oczami? Można to nieco złagodzić, strząsając wcześniej nadmiar cienia z pędzelka.
Próbowałam nakładać na mokro, ale nie są jednak do tego stworzone i to widać.

Kolorystyka : na pierwszy rzut oka, trochę niefortunna. Tak przynajmniej myślałam. A jednak - naprawdę ładnie się komponują! Moim faworytem jest mocno nasycona "śliwkowa śliwka". Śliwkowa, bo wszystkie dotąd posiadane śliwki były raczej fioletowe. Ta jest przepięknej barwy, z dodatkiem złotych drobinek (irytujących, bo potrafią opaść na policzki, na szczęście jest ich niewiele).
Morska zieleń, nieco zgaszona i klasyczna zimna stal. Ładny zestaw na jesień. :-)
Napigmentowanie - całkiem niezłe! Dodatkowo, nałożone na bazę, zyskują jeśli chodzi o soczystość.

Cienie te zachwyciły mnie tak bardzo, że po raz pierwszy odważyłam się coś zmalować publicznie. Jest to mój debiut, może nieco nieporadny, ale w kwestiach makijażu innego niż codzienny - nadal się uczę. :-)

Więcej produktów znajdziecie na stronie firmy : http://molloncosmetics.com.pl/

piątek, 14 października 2011

Bambusowe wariacje na temat jesieni - Mollon Cosmetics

Paczka od firmy Mollon Cosmetics ucieszyła mnie wyjątkowo, ponieważ ta nazwa pojawiała się niejednokrotnie w postach blogerek, przez co i ja nabrałam apetytu na przetestowanie ich kosmetyków.
W paczce czekał na mnie jesienny kolorystycznie zestaw cieni do powiek i lakier o bliżej nieokreślonym odcieniu...
Zerknęłam ciekawie na nazwę koloru - Rotten Green. Zgniła zieleń? Wolne żarty, ten kolor wygląda jak... czarny... 
Zresztą, sami popatrzcie:
 
Postanowiłam jednak sprawdzić, jak ten zagadkowy kolor będzie prezentował się na paznokciach i przede wszystkim - czemu właśnie BAMBUS?
Wyjaśnienie znajdziemy na stronie producenta:
"
Zawarte w nim krzemionka i proteiny są doskonałym środkiem na zdrowe i piękne paznokcie.
Aktywne składniki zawarte w lakierze:
  • wzmacniają i utwardzają płytkę,
  • przyspieszają wzrost paznokci,
  • przedłużają trwałość lakieru.
Lakiery nie zawierają kamfory, toulenu i formaldehydu - składników szkodliwych lub mogących wywołać uczulenia."

Po pomalowaniu paznokci nadal miałam problem z określeniem barwy, pod światło lakier wydaje się prawie czarny...
Jednak w świetle dziennym, kolor staje się faktycznie - mocno nasyconą zielenią... Staje się tak piękny, że zwraca uwagę niejednej pani. ;-) 
Lakier pięknie się błyszczy, rzadko pozostawia bąbelki powietrza, które nieładnie wyglądają i szybko schnie.
Prawdą jest też stwierdzenie ze strony producenta - "Kolekcja 20 inspirujących kolorów - doskonała konsystencja lakierów oraz nowatorski, płaski pędzelek (560 włosków) umożliwiają wykonanie manicure jednym pociągnięciem pędzelka!". Faktycznie, nakłada się go bezproblemowo, nie smuży, nie prześwituje, jedna warstwa wystarczy by pokryć płytkę paznokcia jednolitym kolorem.

Niestety, żeby nie było tak pięknie, lakier ma, moim zdaniem, 2 dość poważne wady:
- po 2 dniach odpryskuje... nie ściera się z końcówek, a odpryskuje całymi płatami. Bez Top Coatu ani rusz!
- po zmyciu lakieru nałożonego bezpośrednio na paznokcie, może was czekać przykra niespodzianka w postaci sinozielonych paznokci... Można to co prawda doszorować szczoteczką z mydłem i ciepłą wodą, ale skoro żaden inny lakier póki co nie sprawił mi tego typu problemów, to znaczy że może być lepiej. 

Mimo wszystko daję mu szansę. Chyba za ten nieodgadniony, wielotonowy kolor...:-) manikiur jest co prawda w tym przypadku dość pracochłonny - baza pod lakier --> lakier --> lakier nawierzchniowy, ale czego nie robimy dla urody...;-)

Więcej równie ciekawych odcieni znajdziecie na tej stronie : http://molloncosmetics.com.pl/produkty/paznokcie/root/nail-lacquer?page=0

poniedziałek, 10 października 2011

TOTAL black! Czyli wodoodporna maskara Virtual 3w1

Dziś recenzja drugiego z dwóch testowanych tuszów. Jest to według mnie znacznie bardziej udany egzemplarz niż maskara Spectacular Effect, dlatego też zaraz po testach powędrował do koszyczka,w którym kompletuję kosmetyki na kolejne rozdanie. :-)

Szczoteczka jest nieco krótsza niż w maskarze Spectacular Effect, jednak Virtual wciąż pozostaje w klimatach szczoteczek tradycyjnych. Mimo wszystko łapią lepiej rzęsy, rozczesują i pokrywają tuszem każdą rzęsę z osobna. Dlatego w tym miejscu, Total Black zdecydowanie zaplusowała u mnie. ;-)
Po 12 godzinach głęboka czerń nieco blednie, rzęsy trochę opadają i są lekko zlepione, splątane. Nie jest to jednak zaskakujące po całym dniu, kiedy jesteśmy narażeni nie tylko na zmienne warunki atmosferyczne ale też np. przypadkowe potarcie oka. 
Nie polecam również "dotuszowania" rzęs w ciągu dnia - może skończyć się katastrofą. :P  
Tak czy owak, wielkie brawa należą mu się za nie osypywanie się, brak odbitek na górnej powiece, nie rozmazywanie się w trakcie deszczu. Wodoodporność najwyższej jakości!
Na potrzeby zdjęć zmyłam makijaż z jednego oka (niedokładnie zresztą, o czym świadczą fioletowe ślady pod łukiem brwiowym - nie, nikt mnie nie pobił ;-) ). Pomalowałam górne rzęsy najpierw jedną warstwą tuszu. Podkreślenie jest delikatne, myślę że idealne dla posiadaczek długich i gęstych rzęs, które nie muszą się nagimnastykować, aby je zaznaczyć. W moim wypadku jednak jest niewystarczalne, dlatego rozczesuję rzęsy i nakładam delikatnie tusz jeszcze raz.
Przy 2 warstwach oko nabiera wyrazistości, rzęsy są uniesione, pogrubione i wydłużone. 
Tusz ma gęstszą konsystencję niż recenzowany poprzednik. Dużo lepiej spisuje się w kwestii modelowania rzęs.
Przy zmywaniu, a nawet rano na drugi dzień, potrafi pozostawić na dolnej powiece lekką "pandę", więc uważajcie. ;-) 
Producent tak pisze o swoim produkcie:
"Maksymalnie wydłużone, gęste rzęsy w najgłębszym odcieniu czerni? Wystarczy dwukrotnie pomalować rzęsy tuszem Total Black waterproof & long & volume z formułą opartą na czystym ekstrakcie węglowym. Dodatek naturalnych wosków nadaje rzęsom sprężystość oraz zapobiega osypywaniu się tuszu. Duża, szeroka szczotka zwężająca się na końcu pozwala na łatwe nałożenie tuszu na rzęsy w kącikach oczu. Idealny dla kobiet z opadającą powieką lub mających problem z łzawieniem oczu. Rzęsy w super rozmiarze – odporne na wilgoć."
Nie sposób się nie zgodzić : totalnie czarne, odporne na wilgoć i ładnie podkreślone. Bez szaleństw, ale za cenę 11 zł nie wymagajmy efektu sztucznych rzęs. 
Jest naprawdę dobrze!!! :-) 
 

środa, 5 października 2011

Jesienno-zimowe klimaty wg VIRTUAL - kolekcja ROCK ME BABY!


Idzie jesień - czy znacie już najmodniejsze makijaże w tym sezonie??

Virtual proponuje kolekcję w odważnym rockowym stylu.

Jesień-zima 2011 zaskakuje intensywnymi kolorami oraz łączeniami, dominują ekspresyjne i pełne wigoru barwy.

W makijażu w tym sezonie ma być namiętnie, zalotnie i wyraziście.

Skąd tak rockowa nazwa kolekcji? Zapytajmy samego producenta :
 - O tym śpiewali już wszyscy: BB King i The Doors, Johny Nash i nawet Tina Turner. “Rock me baby” to bluesowy standard wszechczasów mający najwięcej wersji na świecie. Powodem jest temat utworu, który opowiada o namiętności i spełniającej się kobiecej atrakcyjności

CO WCHODZI W SKŁAD KOLEKCJI?

Cienie do powiek.

6 intrygujących podwójnych cieni do powiek w najbardziej pożądanych barwach tego  sezonu: fuksji, fioletu, szmaragdu czy granatu. Intensywnie nasycone kolorem jedwabiste cienie pozwalają na wykonanie wyrazistego makijażu oka typu smoky eyes. W tym sezonie niezwykle efektowne  makijaże są wynikiem oryginalnych kompozycji kolorów oraz dodatkowi iskrzących, srebrnych drobinek brokatu. Pełne blasku cienie dzięki zawartości naturalnej miki nadają spojrzeniu wyrazu i głębi.
Pudry prasowane.

Rozświetlająco - brązujący puder prasowany w dwóch odcieniach. Dwie wersje kolorystyczne pozwalają na idealne dobranie odcienia pudru do kolorytu skóry. Zawiera niezwykle drobny brokat dzięki czemu perfekcyjnie akcentuje rozświetleniem wybrane partie, zaś kolorem modeluje rysy twarzy. Puder w swoim składzie zawiera doskonały emolient cechujący się bardzo dobrą przyczepnością do skóry, zapewnia także  idealną smarność oraz trwałość pudru.

 
Pudry sypkie.

Skóra promienieje złocistym blaskiem dzięki ultra delikatnemu pudrowi sypkiemu. Połyskujący diamentowymi drobinkami półtransparentny puder do twarzy i ciała występuje w dwóch ciepłych odcieniach złota. Zawarta w pudrze mika doskonale odbija światło ukrywając drobne niedoskonałości, dzięki czemu skóra wygląda olśniewająco. Idealnie nadaje się do wykończenia makijażu oraz subtelnego podkreślenia ramion i dekoltu. 
Błyszczyki.

Mocny makijaż oczu wymaga aby usta pozostały naturalne i lśniące. W tym sezonie zachwycają świeżością i lustrzanym blaskiem. W kolekcji Rock me baby znalazły się cztery delikatne odcienie, znakomicie prezentujące się zarówno w świetle dziennym jak i wieczorowym. Pielęgnują, chronią i nawilżają usta dzięki dodatkowi oleju winogronowego oraz jojoba. Lekka formuła nie skleja ust, pozostawiając je kusząco miękkie i błyszczące o  zapachu Tutti Frutti.


Cała kolekcja brzmi i wygląda diabelnie kusząco!!!!!!!!!!