Dziś na warsztat - cienie do powiek, które znalazłam w paczuszce od firmy Mariza. Nim wypowiem się o produktach, parę słów o samej firmie.
Firma liczy sobie tyle latek ile Autorka tego bloga, a więc - 23. :-) Producent deklaruje, iż jego kosmetyki od zawsze są wytwarzane na bazie wyłącznie naturalnych składników. "Od wielu lat współpracujemy z renomowanymi producentami surowców kosmetycznych, którzy dostarczają nam wysokiej klasy komponenty kosmetyczne z atestami oraz certyfikatami analizy, (...) przeprowadzamy szereg testów i badań zapewniających ścisłą kontrolę i wysoką jakość naszych produktów. (...) Wszystkie nasze wyroby są przebadane dermatologicznie i mikrobiologicznie. Nie są testowane na zwierzętach."
Co ciekawe, od roku kosmetyki firmy Mariza, możemy zakupić u konsultantek, a jak dotąd na rynku sprzedaży bezpośredniej królowały głównie 2 duże firmy i kilka mniejszych. Z tego co się orientuję, konsultantek jest na razie niewiele, ale to chyba przez słabą rozpoznawalność tej marki, mnóstwo kobiet nie wie jeszcze nawet o jej istnieniu...
Do testowania dostałam cienie pojedyncze, których, o dziwo, nie znalazłam w ofercie na stronie internetowej. Są za to tutaj : Katalog Mariza Selective jesień/zima . Do wyboru są satynowe i matowe cienie. Ja dostałam satynowe, prezentują się one z dyskretnym pobłyskiem. W udziale przypadły mi : "Pudrowy róż" i (prześladująca mnie ;-)) "Śliwka".
Pudrowy róż
Śliwka
Cienie mają bardzo intensywne kolory i naprawdę satynową formułę. Napigmentowanie jest poprawne, chociaż jeśli chce się uzyskać mocne i zdecydowane smokey eyes, trzeba się trochę napracować i namachać pędzlem. :-)
Dosyć dużym mankamentem tych cieni jest ich konsystencja. Już jedno dotknięcie pędzelka kruszy cień i sprawia, że nadmiar nie tylko osadza się wokół pudełeczka, ale też powoduje, iż kosmetyk staje się mało wydajny, szybciej go ubywa. Jeśli ktoś jest fanem mocnego makijażu i często używa stałego zestawu kolorystycznego, może prędko zauważyć ubytek.
Sama aplikacja jest już przyjemna. Cienie ładnie się blendują, ale jak wspominałam wyżej - pierwsza warstwa jeszcze trochę prześwituje.
Z bazą cienie zyskują na intensywności i trwałości - pozostają nietknięte jakieś 6-8 godzin. :-)
Zmywanie bezproblemowe - micelem lub mleczkiem.
Zmywanie bezproblemowe - micelem lub mleczkiem.
Na zakończenie parę ciekawostek:
Powyżej zestawienie wszystkich "śliwek" jakie posiadam. Widać wyraźnie, iż cienie firmy Mollon i Mariza są najbliższe śliwce jeśli chodzi o barwę. Marizowa śliwka, to faktycznie śliwka, a nie zwykły fiolet. :-)
Bliźniacze opakowania cieni Mariza i Paese są dla mnie naprawdę dużym zaskoczeniem! Nie mam pojęcia czy firmy mają ze sobą jakikolwiek związek, jednakże opakowania są identyczne, czasem łatwo o pomyłkę z zakrętką!
A oto makijaż, jaki wyczarowałam dla Was z użyciem tych cieni. Chyba najbardziej śliwkowo-śliwkowy w moim życiu! ;-)
A oto makijaż, jaki wyczarowałam dla Was z użyciem tych cieni. Chyba najbardziej śliwkowo-śliwkowy w moim życiu! ;-)
Bardzo ładnie Ci wyszedł makijaż :)
OdpowiedzUsuńAle intensywne kolory! śliwka cudowna :) i bardzo ładny makijaż:)
OdpowiedzUsuńCienie same w sobie mnie jakos nie zachwyciły ale makijaz juz tak:)!
OdpowiedzUsuńpodoba mi się taki śliwkowy kolorek :)
OdpowiedzUsuńHm, lubię śliwkę na oku. Nawet bardzo. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochane za takie miłe słowa, przyznam że zawsze umieszczam te swoje malunki z dużą dozą niepewności. Daleko mi jeszcze do profesjonalistek z makijażowych blogów, ale zawsze to lubiłam i słyszałam że nawet czasem mi coś wyjdzie. ;-)
OdpowiedzUsuńDlatego tak miło czytać przychylne opinie :* :*