Kiedy udało mi się nawiązać współpracę z firmą Synesis i dostałam od nich paczuszkę z Glinką Marokańską, pomyślałam: "o nie, glinka! Przecież ja kompletnie się nie znam na tym, jak takie mazidła się stosuje!".
Długo odwlekałam moment jej przetestowania. Po części z braku czasu, po części z braku buteleczki ze spryskiwaczem (która jest niezbędna przy stosowaniu glinek) a po części... z obawy. Dziś wiem, że nie było się czego obawiać. :))
Aby zaprzyjaźnić się z glinką, należy przygotować:
- miseczkę
- łyżeczkę (brakuje mi dozownika w opakowaniu...)
- buteleczkę wody ze spryskiwaczem. Może być to też woda termalna.
Glinkę miesza się w proporcji 1:1. Ja byłam "zielona" jeśli o chodzi o ilości wystarczające np. do nałożenia na buzię. Okazało się, że 2 łyżeczki to odpowiednia porcja.
Polecam robić gdy nikogo nie ma w domu. Ja wyglądałam jak potwór bagienny i mogłam kogoś z domowników nieźle nastraszyć... ;)
Fakt, jest to zabieg nieco pracochłonny. Glinkę należy dobrze wymieszać, a po nałożeniu na twarz, pilnować aby nie zaschła, przez co tak ważne jest jej ciągłe nawilżanie wodą. Ale jeśli chodzi o efekty...
Kiedy zmyłam glinkę po 20 minutach (przy użyciu ciepłej wody szybciej zejdzie!), oniemiałam!
Cera nabrała jednolitego koloru, była pięknie rozpromieniona, tak czysta i świeża! Gdzie się podziały wszystkie zaskórniki? Gdzie zaczerwienienia, podrażnienia? Gdzie ziemisty kolor mojej skóry?!
Wszystko znikło jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki! Byłam zachwycona działaniem produktu i dopiero wtedy zrozumiałam o co tyle hałasu, dlaczego tyle kobiet zachwyca się różnego rodzaju glinkami.
Glinka Marokańska będzie moim sobotnim rytuałem. Przy zmywaniu odkryłam, że (jak głosi specyfikacja produktu na stronie SYNESIS) faktycznie może służyć też jako peeling. Myślę, że następnym razem spróbuję ją wykorzystać w ten sposób.
Moja ocena : 5.0 ! :)
Hmm, skoro tak dobrze działa to czemu by nie spróbować? Jednak mam złe skojarzenia z takimi mazidłami. Kiedyś chciałam włosy henną ufarbować... konsystencja podobna, łazienka cała brudna, ja nie mogłam zmyć tego czegoś z włosów - tragedioza. Na dodatek kolor zmył się od razu i miałam czerwone włosy gdzie niegdzie ;/ I wróciłam do farb.
OdpowiedzUsuńZ henną też mam złe doświadczenia :P Na szczęście tym razem obyło się bez ofiar, miseczkę z glinki wystarczy umyć mydełkiem z ciepłą wodą i wszystko ekstra schodzi :)
OdpowiedzUsuńWiem, że już robiłaś tego taga, ale ciężko teraz znaleźć kogoś, kto go jeszcze nie robił :)
OdpowiedzUsuńJa też już miałam ciężko :) Ale poszukaj, na pewno są dziewczyny jeszcze ze świeżo założonymi blogami, które jeszcze nie były otagowane ;)
OdpowiedzUsuńJa nie byłam otagowana, ale o co się rozchodzi?=P
OdpowiedzUsuńPaula, wyglądasz całkiem sexi w tej brązowej mazi . =P Może ja też spróbuję, co mi tam, ale z dala od faceta, bo się biedny przerazi...:P
Obserwuję, zapraszam do mnie: http://mania-kupowania.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
ciekawa recenzja, nigdy nie używałam tego typu produktów, chętnie spróbuję:)
OdpowiedzUsuńZażyczyłam sobie pod choinkę to cudeńko i niedługo będę testować : ) Już się cieszę na samą myśl! : )
OdpowiedzUsuńTo znowu ja! Przetestowałam i jestem bardzo zadowolona : ) Mam nadzieję, że efekt oczyszczonej buzi utrzyma się co najmniej do jutra i będę błyszczeć sylwestrowo ; ) Buziaki! : *
OdpowiedzUsuń