piątek, 10 czerwca 2011

Recenzja Virtual Summer Chick - bronzer/ puder brązujący

Kochani !

To coś niesamowitego! Pamiętam, kiedy 3 miesiące temu zaglądało tu raptem 15 osób dziennie... Dziś zagląda ponad 200! Jak na tak świeży blog, jestem z tego wyniku bardzo dumna i przeszczęśliwa bo to znaczy, że... chyba Wam się podoba? ;)
Liczba czytelników Toaletki rośnie z dnia na dzień. Fantastycznie, że dzieje się to na moich oczach, że widzę, jak powoli rodzi się sympatia do skromnego internetowego zakątka, w którym piszę sobie o swojej małej pasji. :)
Dziękuję z całego serca za okazane mi zainteresowanie! :*

Dzisiejszą recenzję zacznę od sprostowania. Mianowicie, w myśl przysłowia, iż człowiek uczy się całe życie, ja również się doedukowałam. Należą Wam się przeprosiny za wprowadzanie w błąd.
Marka Virtual jest odrębną marką. Co prawda producentem jest Joko Cosmetics, lecz używanie jednocześnie nazew Joko Virtual, jest poniekąd nieścisłością z mojej strony, gdyż Virtual jest osobną, niezależną marką kosmetyków (a nie np. tylko jakąś linią).

Spieszę również donieść, że oto w zeszłym tygodniu nawiązałam współpracę z firmą HEAN, dziękuję pięknie Pani Marii za kosmetyki i mam nadzieję, że nasza współpraca będzie pomyślnie się układać. :)
W paczuszce znalazłam:
 Uwaga : baza pod cienie powędruje na pewno do kogoś w najbliższym giveaway'u ! :)

A teraz dzisiejsza recenzja, czyli niedawno otrzymany przeze mnie bronzer.
Nadeszło lato (nie bójmy się tego powiedzieć) , słoneczko grzeje coraz mocniej, trochę niefajnie świecić na ulicy bladością godną pietruszki... ;) Dla takich bladziochów jak ja, wymyślono właśnie sprytny kosmetyk - bronzer.
Kolor, który otrzymałam to 132 Secret Bronze. Jest to czekoladowy brąz, ze złotymi, acz nienachalnymi drobinkami. Na środku wytłoczone jest śliczne słoneczko, nawiązujące motywem do wakacji, letniej pory.
 Sam bronzer jest w formie pudru koloryzującego w kamieniu. Ilość pigmentu jest zadowalająca, choć na pierwszy rzut oka, czy też - rzut pędzla, można stwierdzić, że efekt jest mało widoczny. Uwaga! Można przedobrzyć! Radzę nakładać mniej, tak aby nie dostrzegać tego w lustrze, niż zafundować sobie brązowe plamy tuż przed wyjściem z domu.
Tak wygląda Summer Chick po nałożeniu na skórę, przed roztarciem:

Jak widać, dość znacznie się odcina od naturalnego odcienia skóry. Po dokładnym roztarciu jednak zostawia delikatną złoto-brązową poświatę...
Nie warzy się, ani nie ciemnieje na buzi. :) Wytrzymuje największe upały, ale wtedy też warto zaaplikować mniejszą ilość kosmetyku, by skóra miała czym oddychać.
Wiem, że mnóstwo dziewczyn używa bronzerów do modelowania konturów twarzy. Ja - albo nie posiadam odpowiednich do tego rysów, albo zwyczajnie nie potrafię od kilku lat opanować tej sztuki. :)
Zazwyczaj wyglądam komicznie próbując się wtedy upiększyć. Ja kładę go tylko na szczyt kości policzkowych, muskam nim nos, brodę, skronie. Czyli miejsca, które naturalnie pierwsze "łapie" słońce.
Gdy zakładam sukienkę na ramiączkach - nakładam go również na załamania przy kościach obojczykowych i dekolt. :)
Do aplikacji używam miękkiego, szerokiego pędzla z Oriflame.
Cena to ok. 23 zł. Bardzo przyzwoita jak na 16 g kosmetyku, którego nie używamy globalnie i nie codziennie. Jest wydajny, zmieści się w torebce.
Moja ocena to 4,75/5. :) 

A już wkrótce kolejna recenzja:
Na koniec mały bonus, czy Wy też kochacie TAKIE wieczorne niebo?

Bo ja tak...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mój blog to nie miejsce na Twoją reklamę :-)

Jeśli masz coś więcej do powiedzenia, niż "fajny blog, zapraszam do mnie" - skomentuj.

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, za wszystkie dziękuję! :-)